Nie, dziś nie będzie słodko-różowo-serduszkowo ;) 14 luty
być może do czegoś takiego zobowiązuje, ale…
my po prostu porozmawialiśmy o uczuciach.
Od jakiegoś czasu uczęszczam na warsztaty dla rodziców,
którzy chcą lepiej rozumieć swoje dzieci.
Jedno z ostatnich spotkań uświadomiło mi jak ważne jest nazywanie uczuć i odgadywanie ich w kontakcie z drugą osobą (nie tylko dzieckiem).
My, dzisiejsi rodzice małych dzieci, byliśmy wychowywani przez
pokolenie, które tych emocji nie nazywało. Ja akurat miałam to wielkie
szczęście, że pomimo braku słów oznaczających konkretne uczucia (miłość, duma itd.)
czułam się bardzo kochana i doceniana. Za tym faktycznie stoją czyny, nie
słowa, ale… No właśnie. Teraz widzę, że tych słów mi też brakowało. Nie tylko
mi. Cała grupa rodziców z moich warsztatów zgodnie stwierdziła, że SŁOWA też
mają wielkie znaczenie. Nie chodzi tylko
o fundamentalne uczucia, takie jak miłość, ale czasami zwykłe stwierdzenie „widzę,
że coś cię zasmuciło” może zdjąć z barków drugiego człowieka odrobinę negatywnych
emocji.
Przez ostatni tydzień w stosunku do 3-letniego Nikodema
celowo używałam określeń „wygląda na to, że jesteś zły/smutny/radosny/szczęśliwy”
i ku mojemu zaskoczeniu zauważyłam, że w
przypadku gorszego nastroju, samo odgadnięcie uczucia, które nim „targa”
powoduje, że złość/smutek szybciej mija. Wcześniejsze „przestań się złościć”
działało w zupełnie przeciwną stronę. Eureka! Niby drobiazg, a wierzcie, że
ułatwia życie mamy na całym etacie ;)
Oczywiście nie zapominamy o tym, aby mówić dzieciom, że je
kochamy (mówić, nie tylko pokazywać!), że je doceniamy i jesteśmy dumni… bo
jesteśmy, prawda?
Rozpisałam się nieprzyzwoicie dużo, ale już wracam do
głównego nurtu tego blogu ;)
Dziś tworzyliśmy Eko-buźki. Potrzebne materiały znajdują się
w każdej kuchni ;)
My, oprócz kolorowych kartek papieru i kleju użyliśmy 3
rodzajów makarony i kaszy jaglanej.
Pretekstem do naszej zabawy była rozmowa o uczuciach. Kiedy
jesteśmy weseli? Kiedy smutni? Jakie wtedy robimy minki?
Zdziwiłam się z jaką łatwością mój 3 letni synek przypasowywał
odpowiednie sytuacje do nastrojów, przywoływał konkretne zdarzenia, nawet
te, o których wcześniej nie wiedziałam,
bo wydarzyły się w klubiku malucha do którego uczęszcza.
Na kartkach papieru narysowałam kontury buzi wesołej/uśmiechniętej i smutnej
..i przystąpiliśmy do wyklejania- ja operowałam klejem, Nikodem produktami spożywczymi ;)
Efektem 25 minutowej pracy są Eko-buźki.
z tej techniki napewno jeszcze nie raz skorzystamy!
... rewelacyjne a uśmiech dziecka na koniec uważam za bezcenny ...
OdpowiedzUsuń